czwartek, 19 maja 2011
jadąc na turniej bardzo się stresuje (nie wiem czym , przecież już się przyzwyczaiłam ,to dla mnie naturalne )boli mnie brzuch , im bardziej zbliżam się do miejsca stres się nasila , ale gdy wysiadam z samochodu już na miejscu wszystko znika czuję się już całkiem luźno , wyciągam z bagarznika sukienki i idę w stronę sali , gdy wchodzę do środka jestem w swoim żywiole ! rejstracja par, próba parkietu , potem szybko do szatni i...zaczyna się! na parkiet wychodzi sznór par , gra muzyka ,pzedstawienie klubów i sędziów turniej uważam za otwarty - oznajmia prowadząca ... TO JEST TO ! -myślę wychodząc na parkiet
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz